Co łączy Donalda Trumpa z „czarnym złotem”?

 

ANNA KOCJAN
Departament Inwestycji Kapitałowych
DSA Investment S.A.

Przełom poprzedniego i obecnie trwającego tygodnia to przede wszystkim silny ruch w górę cen ropy naftowej. Pierwszym czynnikiem, który się do tego przyczynił, było ogłoszenie przez przedstawicieli krajów OPEC decyzji o ograniczeniu wydobycia surowca. Choć nie zapadły w tej kwestii jeszcze konkretne decyzje – nie ustalono, o ile mają zmniejszyć produkcję poszczególne kraje, to wyraźnie przełożyło się to na wiarę inwestorów we wzrost cen ropy w kolejnych miesiącach. W poniedziałek
10 października do tego chóru dołączył jeszcze W. Putin, wyrażając wolę przyłączenia się do planowanego ograniczenia podaży. Wypowiedź prezydenta Rosji spowodowała, że tego samego dnia ceny czarnego złota poszybowały do poziomów nie widzianych od roku – ropa Brent w szczytowym momencie dnia kosztowała 53,71 USD za baryłkę, natomiast ropa WTI – 51,58 USD za baryłkę.
Za wzrostem cen ropy powędrowały rynki akcyjne i część walut, co sprawiło, że poniedziałek rysował się na większości rynków „na zielono”. Amerykański S&P500 zakończył dzień 0,5% powyżej piątkowego zamknięcia, niemiecki DAX – 1,27%. Od tego trendu nie odstawał także warszawski parkiet – WIG20 skończył sesję 0,81% na plusie, przede wszystkim dzięki wzrostom cen spółek naftowych: Orlenu i Lotosu.
Wśród walut najmocniej zyskiwał dolar kanadyjski – ok. 1% względem USD (wzrost wartości wsparły dodatkowo dobre dane z kanadyjskiej gospodarki), silnie zachowywał się także dolar australijski.
Oprócz wzrostu cen ropy optymizm tchnął również w inwestorów spadek poparcia dla Donalda Trumpa przed listopadowymi wyborami prezydenckimi. Zarówno niedzielna debata z Hilary Clinton, jak i – a może przede wszystkim – ujawnienie skandalizujących nagrań, spowodowały zwiększenie się przewagi pomiędzy Trumpem i jego rywalką. Spadek poparcia dla postrzeganego przez inwestorów jako zagrożenie dla stabilności Trumpa odbierany jest przez rynki pozytywnie, szczególnie że republikanin traci poparcie nawet wśród przedstawicieli własnej partii oraz w kluczowych do wygrania prezydentury stanach.
Pojawiło się jednak na rykach także kilka łyżek dziegciu. Pierwszą jest nadal słabnący funt brytyjski i to pomimo dobrych danych z brytyjskiej gospodarki. Sprzedaż detaliczna okazała się lepsza niż
w poprzednim miesiącu i wzrosła o 1,3% r/r, co jest dobitnym dowodem na to, że rynek początkowo mocno pomylił się w ocenie konsekwencji Brexitu. Nie zmienia to jednak faktu, że obecnie para GBPUSD znajduje się w okolicach wsparcia na poziomie 1,23, a prawdopodobieństwo dalszych spadków – w przypadku przebicia tego wsparcia – jest duże.
Złymi okazały się także dane ze Szwecji i Norwegii. W obydwu skandynawskich krajach inflacja okazała się mocno zwalniać, co przełożyło się na osłabienie szwedzkiej i norweskiej korony względem innych walut.
Negatywne głosy dotyczące z kolei gwiazdy ostatnich dni, czyli ropy naftowej, pojawiły się ze strony analityków Goldman Sachs. Zasugerowali oni w nocie do swoich klientów, że radość ze wzrostu cen po zapowiedziach OPEC i Rosji o zamrożeniu produkcji może okazać się przedwczesna. Argumentowali to z jednej strony faktem, że wzrost cen spowoduje uruchomienie przez producentów spoza sygnatariuszy porozumienia większej liczby wstrzymanych projektów wydobywczych (nawet o 40% więcej niż w roku 2016), a poza tym podkreślając, że nawet w OPEC pojawiły się kraje – Libia i Nigeria – które z porozumienia się wyłączyły, a których poziom wydobycia już obecnie jest mocno powyżej oczekiwań.

Previous Post
Newer Post

Leave A Comment