20 maja 2017 roku
Kolejne doniesienia z Białego Domu przyczyniły się do zwiększenia niepewności na rynkach, co w minionym tygodniu znalazło swoje odzwierciedlenie w spadającej wartości dolara, a także wycenach aktywów, w tym przede wszystkim tych uważanych za „bezpieczne przystanie”.
Z Europy z kolei napływają bardzo dobre informacje dotyczące wzrostu gospodarczego. W ostatnich dniach szczególnie pozytywnie zaskoczyły dane z Wielkiej Brytanii, co skomentował dla nas James Doxford, Sales Trader z londyńskiego oddziału Saxo Banku.
Wydawało się, że po wygranych przez Emmanuela Macron’a wyborach we Francji i zyskiwaniu poparcia przez Angelę Merkel w Niemczech niepokoje polityczne uspokoją się i nie będą mieć
już tak silnego wpływu na rynki. Przynajmniej przez jakiś czas. Nic bardziej mylnego. Nie trzeba
było długo czekać, żeby zwiększoną zmienność na rynkach zapewnił inwestorom Donald Trump.
Najpierw po zaledwie czterech latach swojej kadencji został zwolniony szef FBI James Comey (kadencja szefa FBI trwa 10 lat), co – zaznaczmy – w historii zdarzało się niezwykle rzadko i było
o tyle dziwne, że Comey był postrzegany jako funkcjonariusz, który wsparł kampanię i zwycięstwo Trumpa w wyborach. Zaledwie kilka dni potem „Washington Post” podał, że Donald Trump podczas wizyty szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa przekazał mu informacje objęte klauzula tajności. Biały Dom tłumaczył, że informacje zostały przekazane przez przypadek, co wynikało z braku wiedzy bądź nieuważności prezydenta Trumpa. Sprawa nie zdążyła jeszcze ucichnąć, kiedy w kolei za sprawą dziennikarzy „New York Timesa” wyszła na jaw informacja, jakoby Trump próbował wpływać na śledztwo FBI w sprawie rosyjskich kontaktów byłego prezydenckiego doradcy gen. Michaela Flynna. Gdyby te doniesienia okazały się prawdą, byłoby to niekonstytucyjne przekroczenie uprawnień prezydenta, które mogłoby się stać nawet przyczynkiem do impeachmentu.
Tego dla rynków było już zdecydowanie zbyt dużo, pomimo bardzo dobrego początku tygodnia.
Dolar pod presją tych wydarzeń zaczął się wyraźnie osłabiać: 3,5% względem euro (w piątek para EURUSD przekroczyła barierę 1,12 i znalazła się na poziomie najwyższym od września 2016 roku),
3,5% względem jena, 3,1% względem franka szwajcarskiego. Prawie 2% w ciągu zaledwie jednego
dnia (17 maja) straciła też amerykańska giełda, a w ślad za amerykańskimi akcjami traciły też rynki europejskie. Wystrzelił natomiast w górę indeks zmienności, osiągając w czwartek (18 maja) przed południem poziom o ponad 50% wyższy od ceny zamknięcia z 16 maja. W odpowiedzi zdrożały natomiast obligacje rządowe, złoto oraz inne aktywa uważane za „bezpieczne przystanie”.
Ameryka, choć wyznacza rynkom kierunki, nie jest jedynym punktem na mapie. Warto więc spojrzeć także na inne kraje, szczególnie, że w minionym tygodniu miała miejsce publikacja kilku istotnych danych. Uwagę inwestorów mogły przykuć przede wszystkim dane z Wielkiej Brytanii. W środę zostały przekazane dane dotyczące zatrudnienia, które wzrosło o 122 tys. do rekordowych 31,9 mln. Także liczba wakatów znalazła się na historycznie wysokim poziomie, a średnia liczba przepracowanych godzin była bliska maksimom z 2002 roku. Gorszym elementem danych z rynku pracy był fakt, że pomimo tak wysokiego zatrudnienia nie wzrosły adekwatnie płace, a realne dochody z powodu wysokiej inflacji okazały się niższe niż w poprzednim odczycie.
Pomimo niepewności co do wzrostu płac, pierwszy miesiąc II kwartału charakteryzował się świet-
nymi danymi dotyczącymi sprzedaży detalicznej, która wzrosła 2,3% m/m (konsensus wynosił 1,0%,
a poprzedni odczyt -1,4%) oraz 4,0% r/r (konsensus: 2,1%, poprzednio: 2,0%). Wzrost wolumenu oraz wartości kupowanych produktów w porównaniu do kwietnia 2016 roku wskazuje, że siła konsumentów pomimo Brexitu jest mocna.
W kontekście danych z Wielkiej Brytanii poprosiłam o komentarz znad Tamizy. James Doxford, Sales Trader pracujący w londyńskim oddziale Saxo Banku konkludował: „Inflacja spowodowana jest zdołowaniem funta brytyjskiego, co jest pozytywnym czynnikiem z punktu widzenia eksporterów,
ale negatywnym dla konsumentów krajowych. Wysoka sprzedaż detaliczna, która nas zaskoczyła, była spowodowana częściowo przez efekt sezonowości oraz niski kurs funta. Opóźnienie wzrostu płac
w stosunku do wzrostu zatrudnienia z kolei wynika z niepewności. Wszystkie elementy są powiązane
z Brexitem. Przed nim nie zostaną podniesione stopy procentowe. Nie wzrosną także wynagrodzenia, dopóki przedsiębiorstwa nie będą znały sytuacji swojej oraz miejsca Wielkiej Brytanii w Europie.”