Mijający tydzień rozpoczął się pod wpływem nastrojów niedzielnego spotkania producentów ropy w Doha. Spotkanie w którym uczestniczyło 18 krajów miało na celu zawarcie porozumienia dotyczącego zamrożenia produkcji ropy naftowej, co mogłoby spowodować wzrost jej cen. Na spotkaniu zabrakło jednego z największych producentów ropy – Iranu, przez co zakończyło się ono bez jakiegokolwiek porozumienia. Przeciwnikiem zawarcia porozumienia była przede wszystkim Arabia Saudyjska, która ogłosiła, że bez zamrożenia produkcji przez wszystkich większych producentów ropy, w tym głównie Iranu, takiego porozumienia nie przyjmie. Tymczasem Iran po zdjęciu zachodnich sankcji chce walczyć o udział rynkowy i nie zgadza się na zamrożenie produkcji. Wg. rosyjskiego ministra ds. ropy obecny brak porozumienia oznacza, że zakładane przez niego dotarcie do równowagi na rynku zostanie opóźnione o 6 miesięcy i ma nastąpić w połowie 2017 roku.
Wydawać by się mogło, że tego typu rezultat posiedzenia spowoduje gwałtowną wyprzedaż na rynku ropy, której ceny na fali spekulacji o zamrożeniu produkcji wzrosły blisko o 40% od lutowych dołków. W poniedziałek co prawda notowania amerykańskiej ropy WTI otworzyły się sporą ponad -4% luką, jednakże w dalszej części tygodnia nie tylko odrobiły tą stratę, ale też znalazły się blisko najwyższych poziomów od niemal 5 miesięcy (ok. 44 USD za baryłkę). W USA zapasy ropy wciąż jednak rosną, ale maleje jej produkcja, co sprzyja wzrostom cen. Produkcja ropy w USA spadła w tym tygodniu już do 8,95 mln baryłek dziennie (tj. do najniższego poziomu od października 2014 r.). Dodatkowo nie cichną spekulacje odnośnie kolejnego możliwego spotkania producentów ropy ws. zamrożenia produkcji.
Mijający tydzień był również pomyślny dla rynków akcyjnych. Inwestorów nie wystraszyły ani doniesienia ze spotkania w Doha, ani malejące zyski amerykańskich spółek. Indeks S&P500 w trakcie środowej sesji przekroczył poziom 2.100 pkt przez co do historycznego maksimum brakowało mu już ok. 1%. Z kolei Dow Jones Industrial przekroczył w tym tygodniu poziom 18.000 pkt a do szczytu z maja 2015 r. brakowało mu niespełna 2%. W tym tygodniu najmocniej rosły banki, spółki surowcowe i paliwowe, którym sprzyjały rosnące ceny ropy naftowej, miedzi i węgla. Te trzy branże z kolei najmocniej spadały w ciągu ostatniego roku. Koniec tygodnia przyniósł lekką korektę w wyniku której indeks S&P500 znalazł się ponownie poniżej poziomu 2.100 pkt, a indeks Dow Jones Industrial poniżej poziomu 18.000 pkt.
Trwającemu od dwóch miesięcy na amerykańskich parkietach odbiciu nie towarzyszy jednak poprawa czynników fundamentalnych. Według szacunków Thomson Reuters w pierwszym kwartale br. zyski spółek wchodzących do indeksu S&P500 były mniejsze o ok. 7,5% w porównaniu do poprzedniego roku. Dodatkowo najnowsze prognozy modelu FED z Atlanty przewidują, że w drugim kwartale br. wzrost PKB w USA będzie zbliżony do poziomu 0%.
Niewątpliwie jedną z lepszych inwestycji na której można było w ostatnim czasie zarobić jest srebro. W piątek cena w kontraktach terminowych za uncję srebra wynosiła ponad 17 USD. Notowania tego kruszcu tylko w tym tygodniu wzrosły o ponad 6%, a od początku roku, gdzie cena tego metalu zaliczyła kilkuletnie minimum, już o ponad 20%. Tymczasem ceny złota, które są zazwyczaj mocno skorelowane z cenami srebra, po ok. 15% zwyżce w lutym br. stoją w miejscu. Srebro od szczytu w 2011 r. gdzie za uncję tego metalu płacono blisko 50 USD pozostawało w silnym trendzie spadkowym. Jako główne powody obecnego wzrostu cen srebra wymienia się najczęściej osłabienie dolara oraz pojawienie się silnego popytu na ten kruszec ze strony Szanghaju.
Dawid Krywko
Analityk,
Dział Inwestycji DSA Investment SA