W ostatnich dniach na GPW coraz silniejsza staje się nadzieja, że tkwiący w jednym z najdłuższych w swej historii trendów bocznych WIG pokusi się wreszcie o atak na górną granicę tego trendu. Gdyby tak się stało, uprawdopodobniłby się scenariusz, według którego WIG mógłby wspiąć się na pułap 60 tys. punktów, a więc ustanowić nowe szczyty trwającej od 2009 roku hossy. Technicznie w podobnej sytuacji WIG był już we wrześniu ubiegłego roku, jednak fundamentalnie sytuacja wyglądała wtedy zgoła odmiennie. Przed kilkoma miesiącami narastały obawy przed coraz silniejszym spowolnieniem gospodarki w strefie euro. Obecnie odczyty w europejskiej gospodarki są coraz bardziej optymistyczne, niejednokrotnie lepsze od oczekiwań. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą rozpoczętego programu QE i osłabieniu waluty, co stymuluje eksport, a tym samym całą gospodarkę. Na fali tego wzrostu można zasadnie oczekiwać także ożywienia w polskiej gospodarce silnie skorelowanej z krajami strefy euro, głównie z gospodarką niemiecką.
Inwestorzy wydają się już teraz antycypować to ożywienie, lokując kapitał w akcjach spółek ze wszystkich segmentów rynku. Stąd wzrosty zarówno na małych, średnich, jak i dużych spółkach, pomimo tego, że wyniki za rok 2014 potwierdziły raczej ubiegłoroczną zadyszkę w gospodarce.
W Europie widać ożywienie nie tylko w gospodarce, ale także na giełdach. Niemiecki DAX wciąż ustanawia historyczne szczyty (najnowszy pochodzi z dzisiaj, tj. 10 kwietnia z godzin przedpołudniowych i wynosi 12304,25 punktu). Przy jednoczesnym wyraźnym wyhamowaniu na Wall Street można powiedzieć, że kapitał spokojnie, choć konsekwentnie przenosi się zza oceanu na Stary Kontynent.
Oprócz napływania kapitału do Europy, innym efektem QE jest dalsze osłabienie się euro, szczególnie względem dolara, do czego dodatkowo przyczyniają się rosnące oczekiwania na podwyżki stóp procentowych w USA w II połowie roku. Kurs EUR/USD wynosi obecnie 1,06 i według analityków rynków walutowych zmierza w kierunku parytetu (1:1) – poprzednio był tam 13 lat temu. Ruch ten mogą zatrzymać bądź spowolnić gorsze dane z amerykańskiej gospodarki.
Na rynku ropy nadal przeważają informacje będące czynnikami dalszego spadku cen. Obok występującej od kilku miesięcy nadpodaży surowca, w ostatnim tygodniu został opublikowany raport, zgodnie z którym produkcja w USA znów wzrosła, a zapasy osiągnęły kolejny rekordowy poziom. Także Chiny poinformowały o zmniejszaniu zakupów ze względu na duże zapasy. Kolejnym czynnikiem, który może w najbliższych tygodniach przyczyniać się do spadku cen, jest wstępne porozumienie z Iranem, na podstawie którego w zamian za ograniczenia dotyczące wzbogacania uranu przez Iran złagodzone zostaną sankcje dotyczące eksportu przez Iran ropy. Wzrost dostaw z Iranu o milion baryłek dziennie stanowić będzie kolejny strumień surowca zwiększający globalną nadpodaż.
Rynek metali szlachetnych potwierdził z kolei bardzo silną ujemną korelację z wartością dolara amerykańskiego, osłabiając się o ponad 2% wraz z umacnianiem się wartości USD.