W ostatnich dniach media obiegały informacje dotyczące zdobywania lub pokonywania nowych szczytów. Jedna z nich (nie giełdowa) dotyczyła rozpoczęcia się wyprawy polskich himalaistów na K2, druga – pokonania przez indeks S&P500 kolejnej psychologicznej granicy – 2700 punktów. Kolejnymi, choć w zasadzie chronologicznie pierwszymi, była seria informacji o bitcoinie, który pod koniec roku niemalże z dnia na dzień drożał o kolejne tysiące dolarów.
Ten zbieg informacji nasunął mi pomysł, aby prześledzić, jak wyglądają drogi na kolejne rekordowe poziomy notowań akcji i bitcoina. Niestety drogi na K2 opisywać nie będę.
Na początek bitcoin, gdyż ten wykres naprawdę wygląda jak przekrój himalajskiego szczytu. Od powstania bitcoina w 2010 do początku roku 2013 z ceną kryptowaluty działo się niewiele. Początkowa cena to 10 centów za bitcoina. Jej wzrost do 1000 USD za jednego BTC trwał aż 873 dni sesyjne, przy czym warto podkreślić, że na przełamanie granicy 500 USD bitcoin potrzebował 866 dni sesyjnych, a na pokonanie kolejnych 500 USD – 7 dni sesyjnych.
Dalej – aż do początku 2017 roku – cena kryptowaluty utrzymywała się w okolicy 1000 USD. Dopiero wydarzenia z początku minionego roku odmieniły tę sytuację. W styczniu rząd chiński nałożył ograniczenia na działania na bitcoinie. Jednocześnie wciąż rosła liczba projektów powiązanych
z kryptowalutą. W maju, po 900 dniach sesyjnych od pokonania granicy 1000 USD, cena bitcoina urosła do 2000 USD. Na podrożenie o kolejnych 1000 USD BTC potrzebował zaledwie 15 dni sesyjnych.
Pewne spowolnienie wzrostów, a wręcz chwilowy spadek ceny spowodowany najpierw zapowiedziami, a potem wprowadzeniem w życie planów zmian technologicznych i podziału bitcoina na dwie waluty cyfrowe (Bitcoin i Bitcoin Cash) trwało do połowy sierpnia. Wtedy to, po 45 dniach sesyjnych cena bitcoina przekroczyła 4000 USD. Mniej więcej tyle samo czasu kryptowaluta potrzebowała na osiągnięcie ceny 5000 USD. W międzyczasie została upubliczniona informacja, że Chiny zamknęły wszystkie giełdy obrotu bitcoinem, a Jamie Dimon – prezes JP Morgan – określił Bitcoina mianem oszustwa.
Dalej historia toczy się już błyskawicznie: 6 dni do osiągnięcia 6000 USD, 9 dni do 7000 USD, 11 i 6 odpowiednio, aby cena pokonała kolejne „tysięczne” progi. Granicę 10 i 11 tys. bitcoin pokonuje jednego dnia. Jest 29 listopada. 6 grudnia zostaje przełamana granica 13 tys USD, 7 grudnia – 16 tys., a 8 grudnia – 17 tys. Ostatni wielki skok ma miejsce zaledwie 7 dni później, kiedy to 18 grudnia pęka granica 19 tys. USD za jednego bitcoina. Wydaje się, że granica 20 tys. USD to już tylko kwestia umowna, ale… przychodzi załamanie. W ciągu 4 sesji cena cofa się niemalże o połowę. Brzmi jak dobry kryminał?
Okazuje się jednak, że wcale nie mniej wciągająca jest historia wzrostów indeksu S&P500, które także wydają się przyspieszać. Analizę hossy rozpoczęłam od marca 2009 roku, kiedy indeks zaliczył ostatnie dno wynoszące 666,79 punktów. Dotarcie do 1000 punktów nastąpiło błyskawicznie, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że był to pierwszy etap wzrostów do dołku bessy. 1500 punktów indeks osiągnął po 875 sesjach, a 2000 punktów po kolejnych 399 sesjach.
Pochód od przekroczenia 2000 do 2700 punktów rozpoczął się 25 sierpnia 2014 roku. Ile trwało pokonanie kolejnych 100-punktowych odcinków? Do 2100 indeks poruszał się 120 sesji, po czym nastąpiła ostatnia dotychczasowa w tej hossie korekta, która przesunęła osiągnięcie poziomu 2200 aż do 22 listopada 2016 roku (447 sesji). Przyspieszenie, którego wzrosty nabrały po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA, jest widoczne także w liczbach. 2300 punktów indeks pokazał już po 43 sesjach, 2400 po 23 sesjach. Na 2500 punktów inwestorzy czekali 138 sesji, ale za to kolejne „100” zostały pokonane odpowiednio po 47 i 28 sesjach.
Tempo wzrostu amerykańskiego indeksu nie jest tak oszałamiające jak bitcoina, widać jednak, że odstępy pomiędzy kolejnymi psychologicznymi barierami liczy się już w dniach, a nie miesiącach czy latach. Warto także zwrócić uwagę, że w schyłkowej fazie poprzedniej hossy (lata 2006-2007) indeks na podobny procentowy wzrost potrzebował nawet więcej czasu niż obecnie (średnio 68 sesji, obecnie 56 sesji dla wzrostu o 5%).
Coraz bardziej pionowa linia wykresu zwykle charakteryzuje końcowe etapy hossy, choć oczywiście żadna definicja nie określa, jak pionowo indeks może się poruszać i jak wysoko wynieść wyceny akcji, zanim osiągnie wartość szczytową.
Ten zbieg informacji nasunął mi pomysł, aby prześledzić, jak wyglądają drogi na kolejne rekordowe poziomy notowań akcji i bitcoina. Niestety drogi na K2 opisywać nie będę.
Na początek bitcoin, gdyż ten wykres naprawdę wygląda jak przekrój himalajskiego szczytu. Od powstania bitcoina w 2010 do początku roku 2013 z ceną kryptowaluty działo się niewiele. Początkowa cena to 10 centów za bitcoina. Jej wzrost do 1000 USD za jednego BTC trwał aż 873 dni sesyjne, przy czym warto podkreślić, że na przełamanie granicy 500 USD bitcoin potrzebował 866 dni sesyjnych, a na pokonanie kolejnych 500 USD – 7 dni sesyjnych.
Dalej – aż do początku 2017 roku – cena kryptowaluty utrzymywała się w okolicy 1000 USD. Dopiero wydarzenia z początku minionego roku odmieniły tę sytuację. W styczniu rząd chiński nałożył ograniczenia na działania na bitcoinie. Jednocześnie wciąż rosła liczba projektów powiązanych
z kryptowalutą. W maju, po 900 dniach sesyjnych od pokonania granicy 1000 USD, cena bitcoina urosła do 2000 USD. Na podrożenie o kolejnych 1000 USD BTC potrzebował zaledwie 15 dni sesyjnych.
Pewne spowolnienie wzrostów, a wręcz chwilowy spadek ceny spowodowany najpierw zapowiedziami, a potem wprowadzeniem w życie planów zmian technologicznych i podziału bitcoina na dwie waluty cyfrowe (Bitcoin i Bitcoin Cash) trwało do połowy sierpnia. Wtedy to, po 45 dniach sesyjnych cena bitcoina przekroczyła 4000 USD. Mniej więcej tyle samo czasu kryptowaluta potrzebowała na osiągnięcie ceny 5000 USD. W międzyczasie została upubliczniona informacja, że Chiny zamknęły wszystkie giełdy obrotu bitcoinem, a Jamie Dimon – prezes JP Morgan – określił Bitcoina mianem oszustwa.
Dalej historia toczy się już błyskawicznie: 6 dni do osiągnięcia 6000 USD, 9 dni do 7000 USD, 11 i 6 odpowiednio, aby cena pokonała kolejne „tysięczne” progi. Granicę 10 i 11 tys. bitcoin pokonuje jednego dnia. Jest 29 listopada. 6 grudnia zostaje przełamana granica 13 tys USD, 7 grudnia – 16 tys., a 8 grudnia – 17 tys. Ostatni wielki skok ma miejsce zaledwie 7 dni później, kiedy to 18 grudnia pęka granica 19 tys. USD za jednego bitcoina. Wydaje się, że granica 20 tys. USD to już tylko kwestia umowna, ale… przychodzi załamanie. W ciągu 4 sesji cena cofa się niemalże o połowę. Brzmi jak dobry kryminał?
Okazuje się jednak, że wcale nie mniej wciągająca jest historia wzrostów indeksu S&P500, które także wydają się przyspieszać. Analizę hossy rozpoczęłam od marca 2009 roku, kiedy indeks zaliczył ostatnie dno wynoszące 666,79 punktów. Dotarcie do 1000 punktów nastąpiło błyskawicznie, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że był to pierwszy etap wzrostów do dołku bessy. 1500 punktów indeks osiągnął po 875 sesjach, a 2000 punktów po kolejnych 399 sesjach.
Pochód od przekroczenia 2000 do 2700 punktów rozpoczął się 25 sierpnia 2014 roku. Ile trwało pokonanie kolejnych 100-punktowych odcinków? Do 2100 indeks poruszał się 120 sesji, po czym nastąpiła ostatnia dotychczasowa w tej hossie korekta, która przesunęła osiągnięcie poziomu 2200 aż do 22 listopada 2016 roku (447 sesji). Przyspieszenie, którego wzrosty nabrały po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA, jest widoczne także w liczbach. 2300 punktów indeks pokazał już po 43 sesjach, 2400 po 23 sesjach. Na 2500 punktów inwestorzy czekali 138 sesji, ale za to kolejne „100” zostały pokonane odpowiednio po 47 i 28 sesjach.
Tempo wzrostu amerykańskiego indeksu nie jest tak oszałamiające jak bitcoina, widać jednak, że odstępy pomiędzy kolejnymi psychologicznymi barierami liczy się już w dniach, a nie miesiącach czy latach. Warto także zwrócić uwagę, że w schyłkowej fazie poprzedniej hossy (lata 2006-2007) indeks na podobny procentowy wzrost potrzebował nawet więcej czasu niż obecnie (średnio 68 sesji, obecnie 56 sesji dla wzrostu o 5%).
Coraz bardziej pionowa linia wykresu zwykle charakteryzuje końcowe etapy hossy, choć oczywiście żadna definicja nie określa, jak pionowo indeks może się poruszać i jak wysoko wynieść wyceny akcji, zanim osiągnie wartość szczytową.