Sześć lat temu (15 września 2008 roku) ogłoszono upadek banku Lehman Brothers – czwartego co do wielkości banku w Stanach Zjednoczonych. Wydarzenie to stało się symbolem początku największego od 70 lat globalnego kryzysu gospodarczego.
W rzeczywistości szczyt hossy miał miejsce pod koniec 2007 roku (w Polsce 29 października 2007 roku), a spadki na giełdach zaczęły się dużo wcześniej. Jednak upadek Lehman Brothers był punktem kulminacyjnym i wywołał panikę, w efekcie której w ciągu kolejnych pięciu miesięcy ze światowych giełd ubyło 20 bilionów dolarów, zagrażając jednocześnie światowej gospodarce. W Polsce indeks największych i najbardziej płynnych spółek z warszawskiego parkietu – WIG20 – spadł w tym czasie o 46%.
Wydawało się, że świat stanął na krawędzi.
Szok był tym większy, że jeszcze na początku 2007 roku na konferencji w Davos ponad 90% szefów firm, a także większość ekonomistów spodziewało się, iż przychody firm będą rosnąć, kolejne miesiące będą dla globalnej gospodarki bardzo dobre, a największy niepokój wzbudzała nad¬mierna regulacja rynku oraz zamrożenie negocjacji w sprawie liberalizacji światowego han¬dlu. Rok później, czyli zaledwie kilka miesięcy przed upadkiem Lehman Brothers, choć dostrzegano pojawiające się problemy gospodarcze, to konferencja w Davos przebiegała w przekonaniu, że globalnej recesji uda się uniknąć. Świat wydawał się być odporny na kryzysy.
Bankructwo Lehman Brothers, a także cały kryzys finansowy silnie wpłynął na ekonomistów, finansistów i polityków, zmieniając postrzeganie wielu aspektów gospodarki.Rządy przy udziale banków centralnych „wpompowały” biliony dolarów, by zapewnić gospodarkom płynność finansową i zachęcić do inwestowania. Prym w tych działaniach wiodły FED (Rezerwa Federalna USA) oraz Bank Japonii. Sześcioletni okres stymulacji gospodarek zapisał się jako czas rekordowo niskich stóp procentowych, taniego pieniądza i interwencyjnego skupu aktywów.
Jaki jest obraz światowej i polskiej gospodarki 6 lat po tamtych wydarzeniach?
W miejscu, gdzie kryzys finansowy miał swoją genezę i eksplodował z całą siłą – Wall Street, śladów paniki sprzed sześciu lat praktycznie nie widać. Po chwilowym szoku, od kwietnia 2009 roku amerykańska giełda znajduje się w silnym trendzie wzrostowym, notując kolejne historyczne szczyty. Dotyczy to przede wszystkim indeksu S&P500, który przed kilkoma dniami przebił psychologiczną granicę 2 000 punktów.
Skorelowany odwrotnie do amerykańskiej giełdy rynek kruszców – złota i srebra – od września 2008 roku silnie drożał, a prognozy analityków dotyczące ceny złota wskazywały nawet poziom 5 000 USD za uncję. Zwyżki jednak zakończyły się w połowie 2011 roku na poziomie 1 900 USD za uncję, a rynek zaczął systematycznie podążać w dół. Obecnie złoto wyceniane jest w okolicach 1 230 USD za uncję, a srebro ok. 18 USD za uncję.
Warszawski indeks, choć powoli odrabia straty poniesione w wyniku tąpnięcia roku 2008, w porównaniu z amerykańskim nie notuje tak spektakularnych wzrostów, a jego obecna wycena nie powróciła jeszcze do poziomów sprzed początku kryzysu finansowego.Warto jednak zaznaczyć, że po upływie sześciu lat od tamtych wydarzeń, niemal wszystkie kategorie funduszy inwestycyjnych oferowanych przez krajowe instytucje, są na plusie.
Wydaje się, że pomimo upływu sześciu lat od dramatycznych wydarzeń i decyzji roku 2008, przedstawiciele środowisk finansów i polityki nadal poszukują sposobów na to, aby świat stał się odporny na kryzysy gospodarcze, o czym najlepiej świadczy myśl przewodnia tegorocznej konferencji w Davos – „Zbudować świat od nowa”.