Ostatnie dni przyniosły zmiany na wielu kluczowych rynkach – ropy naftowej, eurodolara,
a także na rodzimym parkiecie. Tkwiącemu w trendzie bocznym od listopada 2013 roku indeksowi szerokiego rynku – WIG – udało się w końcu przełamać górną granicę tego trendu. Tym samym osiągnął nowy szczyt trwającej od 2009 roku hossy i znalazł się najwyżej od jesieni 2007 roku.
Co godne odnotowania, silny sygnał wzrostów, jakim było wybicie WIG z kanału, objął swoim zasięgiem wszystkie kategorie spółek na GPW – wieloletnie maksimum ustanowił indeks średnich spółek – mWIG40, a indeks najmniejszych spółek – sWIG80 – znajduje się na poziomie najwyższym od roku i zmierza w kierunku szczytu z listopada 2013 roku.
Sygnały potwierdzające hossę pozwalają powiedzieć, że warszawska giełda dołącza w końcu do globalnych indeksów takich jak DAX czy S&P500, które już wcześniej zostały mocno przeszacowane w górę. Dowodem na to może być fakt, że 12-miesięczna zmiana mWIG40 po raz pierwszy od czerwca 2014 roku okazała się wyższa od analogicznej zmiany amerykańskiego S&P 500. Z kolei roczna zmiana indeksu małych spółek sWIG80 gwałtownie zmniejszyła dystans względem benchmarku zza oceanu (w kulminacyjnym momencie dystans dzielący te dwa indeksy wynosił aż 33 pkt. proc., obecnie zmalał do 5,6 pkt. proc.).
Nie oznacza to jednak, że nie ma już potencjału do dalszych wzrostów. Wskaźniki cen do prognozowanych zysków spółek (P/E) dla amerykańskiego S&P500 wynosi obecnie 17, dla niemieckiego Dax – 15, natomiast analogiczny wskaźnik dla spokrewnionego z WIG indeksu MSCI Poland osiągnął dopiero poziom 14. Pomimo wzrostu wycen akcji na GPW w ostatnich tygodniach (i jednoczesnym wyraźnym spowolnieniu wzrostów na Wall Street i we Frankfurcie), wciąż polskie akcje notowane są z dyskontem względem zachodnich odpowiedników. Pozytywną informacją jest także napływ kapitału do funduszy inwestycyjnych polskich akcji.
Na rynku surowców najważniejsze zmiany przyniósł rynek ropy naftowej. W ostatnich dniach można było zauważyć chwilowe odwrócenie trendu spadkowego. Przyczyn tego zjawiska analitycy upatrują m.in. w danych Departamentu Energii USA. W ostatnim raporcie poinformował on, że zapasy ropy w ostatnim tygodniu kwietnia spadły aż o 3,9 mln baryłek. To pierwszy spadek zapasów tego surowca od stycznia tego roku. Także Amerykański Instytut Paliw poinformował we wtorkowym raporcie o spadku zapasów o 1,5 mln baryłek. Jednak jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Poza sygnałami stanowiącymi czynniki wzrostu cen, wciąż występuje także bardzo wiele sygnałów odwrotnych. Podaż ropy jest wciąż bardzo wysoka, co więcej kilka dni temu przedstawiciel OPEC zasugerował, że nie należy spodziewać się obniżenia limitu produkcji ropy naftowej przez kraje kartelu na czerwcowym spotkaniu. Tym bardziej, że po zniesieniu sankcji, Iran będzie kolejnym krajem, który może mieć znaczenie dla poziomu globalnej podaży ropy. Na stronie internetowej powiązanej z ministerstwem ds. ropy naftowej Iranu pojawiła się w mijającym tygodniu deklaracja, że Iran jest zdeterminowany, aby odzyskać swój udział w globalnym rynku ropy naftowej po zniesieniu sankcji. Pole do zwiększania produkcji jest – Iran posiada jedne z największych na świecie zasobów ropy naftowej, a przed wprowadzeniem sankcji był drugim, po Arabii Saudyjskiej, największym producentem ropy w kartelu OPEC.