Departament Inwestycji Kapitałowych
DSA Investment S.A.
Teorie głoszą, że kiedy FED podwyższa stopy procentowe, umacnia się dolar, a to osłabia wartość złota. Zakładają także, że ceny akcji często tracą na wieść o podwyżkach stóp, ponieważ wyższy
koszt pieniądza może przyczyniać się do spowolnienia w rozwoju gospodarki. Ostatnie dni przeczą wszystkim tym regułom. Podwyżka stóp procentowych staje się coraz bardziej prawdopodobna
i jednocześnie rosną ceny… wszystkich ww. aktywów – amerykańskich akcji, dolara względem innych walut, a także złota. Jaka jest przyczyna tego zachwiania reguł?
Zacznę może nietypowo, bo od złota, które – uchodząc za „bezpieczną przystań” – w okresach podwyżek stóp procentowych i silnej koniunktury zwykle traciło zwolenników. A jednak… od grudniowej podwyżki stóp cena złota wzrosła już o 7 procent. Jednocześnie przez cały luty można było zaobserwować przyrost wartości aktywów w największego funduszu inwestującego w złoto – SPDR Gold Trust, którego inwestorzy w ciągu miesiąca kupili 40 ton kruszcu. Paradoksalnie wyjaśnienia tej sytuacji można szukać w tym samym stereotypie – rosnące ceny kruszcu wskazują na niepewność inwestorów, ale tym razem niepewność odnoszącą się przede wszystkim do polityki, która jednak może przełożyć się zarówno na gospodarkę, jak i na rynki.
Przyczyny niepewności pozostają te same, tj. zbliżające się wybory w Holandii, Francji i Niemczech, których wyniki wciąż pozostają pod bardzo dużym znakiem zapytania, a kampanie wyborcze przynoszą zaskoczenia i zwroty akcji godne scenariusza politycznego thrillera, a także zachodzące na naszych oczach zmiany związane z Brexitem oraz prezydentura Donalda Trumpa, co do której nadal nie wiadomo, jaka ona będzie i które ze złożonych obietnic i w jakim stopniu zostaną wypełnione.
Co prawda wczorajszej nocy w wystąpieniu przed połączonymi izbami Kongresu Trump zaprezentował zdecydowanie bardziej koncyliacyjny ton, unikając populistycznych haseł, a skupiając się raczej na wdrożeniu programu wielkich inwestycji infrastrukturalnych, jednak zbyt mało było w tym wystąpieniu nowych szczegółowych informacji, aby mogło ono rozwiać niepokój wśród inwestorów.
Kolejnym elementem rysującego się i niewątpliwie ciekawego obrazu rynków są napływające dane
z gospodarek. Zarówno dane z Chin, Australii, USA, jak i z Europy napływające w ostatnich dniach wskazują na przyspieszjącą koniunkturę, co z kolei znajduje odzwierciedlenie w rajdzie rynków akcji. Najlepszym obrazem tego rajdu jest fakt, że Dow Jones Industrial Average w dniach 10-27 luty dwanaście sesji z rzędu poprawiał swój historyczny rekord (zjawisko rzadko występujące w historii amerykańskiej giełdy – ostatni taki rajd miał miejsce w 1987 roku), a także to, że wczoraj, tj. 1 marca indeks S&P500 urósł 1,37% i przekroczył psychologiczną granicę 2 400 punktów (ostatnio coraz częściej mam okazję pisać o przekraczaniu kolejnych psychologicznych barier). Temu jednosesyjnemu wzrostowi z całą pewnością pomogło nocne wyżej wspomniane wystąpienie prezydenta Trumpa skupiające uwagę na inwestycjach i prognozowanym rozwoju gospodarki. Warto też podkreślić, że
w ciągu roku S&P500 zyskał już 21,11%.
Jednocześnie coraz silniejsze sygnały (wystąpienie prezesów FED z Nowego Jorku i Dallas, a także sugestie samego Trumpa) podniesienia przez FED stóp procentowych na marcowym posiedzeniu wyraźnie umacniają dolara. W tej chwili prawdopodobieństwo podjęcia decyzji w marcu jest już szacowane na ok. 65% (w zeszłym tygodniu było to 40%).
Na zakończenie chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na dwa ciekawe artykuły z branżowych mediów. Pierwszy z nich dotyczy perspektywy wzrostu cen akcji w długim terminie. Zaprezentowali go analitycy techniczni w artykule „S&P 500 Could Top 4,000 in Eight Years and It’s Not Because of Trump” (1), wskazując, że od lat trzydziestych XX wieku indeks S&P500 pozostaje w kanale, który do roku 2025 mógłby wynieść amerykański indeks na poziom nawet 4000 punktów (obecnie ok. 2400). Ta analiza może złagodzić obawy związane z wyżej wskazanym skojarzeniem z rokiem 1987 (19 października tego roku nastąpił niespodziewany krach, podczas którego w ciągu jednego dnia DJIA spadł o ponad 22%, co było największym w historii jednosesyjnym spadkiem na amerykańskiej giełdzie) – nawet najczarniejsze okresy Wall Street jak pęknięcie bańki internetowej czy krach 2008 roku mieściły się
w tym kanale ani raz nie przebijając jego dolnej granicy, a potem zawsze odzyskując wigor.
Drugim jest artykuł autorstwa Timothy F. Geithnera – byłego Ministra Skarbu USA, który odegrał znaczącą rolę podczas kryzysu 2008 roku, a także w późniejszym okresie ratowania systemu finansowego po kryzysie. Zwraca on uwagę na kruchość systemów finansowych i na ich podatność na emocje – strach, panikę czy euforię, które przekładają się na nieproporcjonalne do fundamentów zmiany wycen. W kontekście zapowiedzi Donalda Trumpa dotyczących dekonstrukcji nadzoru nad rynkami w myśl ustawy Dodda-Franka promuje on dalsze wzmacnianie reformy systemu finansowego oraz uelastycznianie nadzoru w celu zapobieżenia tak głębokim kryzysom jak ten z 2008 roku, a także stworzenia narzędzi wspierania systemu finansowego na wypadek nadejścia kryzysu. Cały artykuł tutaj: https://www.foreignaffairs.com/articles/united-states/2016-12-12/are-we-safe-yet
—
(1) https://www.bloomberg.com/news/articles/2017-02-28/s-p-500-could-top-4-000-in-8-years-and-it-s-not-because-of-trump